Opis hotelu
| Widok hotelu od ulicy |
Został zbudowany w 2009 roku, jest 6 - piętrowy. Do dyspozycji gości jest 55 pokoi, a właściwie apartamentów, składających się z salonu z aneksem kuchennym, sypialni, łazienki oraz balkonu lub tarasu.
| Wejście główne do hotelu |
Przed hotelem dość duży basen, z którego wychodziło się na prywatną plażę, przy której usytuowany był bar, w którym można było zamówić jedzenie i picie.
Dodatkowo płatne w hotelu:
- leżaki na plaży
- basen z morską wodą
- zabiegi relaksacyjne
- thalasoterapia
- siłownia (podobno bezpłatna ale zamknięta na klucz)
Walka o pokój
![]() |
| Recepcja hotelowa |
Starszy Arab zamiast skierować się do windy, znajdującej się na przeciwko recepcji, wychodzi głównym wyjściem i kiwa na nas abyśmy za nim poszli. W pierwszej chwili myśleliśmy, że pewnie czegoś nie zrozumiał i traktuje nas jako wyjeżdżających gości, których odprowadza do autokaru. Po chwili rozmowy okazało się, że miły pan wcale się nie pomylił i rzeczywiście prowadzi nas do pokoju. Tylko dlaczego wyszliśmy na zewnątrz hotelu?
Okazało się, że od bocznej strony jest niewielkie wejście na jakieś hotelowe zaplecze i na pierwszym piętrze jest kilka pokoi. Arab wskazał na drzwi z numerem naszego pokoju i oddalił się.
Nadal uśmiechnięty recepcjonista tłumaczy się, że nie ma innego pokoju, bo wszystkie są zajęte, ten który mamy jest taki sam jak i inne pokoje w tym hotelu. Na naszą uwagę, że w tym samym hotelu mieszkają nasi znajomi w dwóch pięknych pokojach, trochę mięknie i prosi żeby przyjść rano kiedy będzie szef recepcji. No nic, musimy tę noc spędzić w pokoju, jak się potem okazało, służbowym. Zmęczeni po podróży i lekko załamani tym co nas spotkało, próbujemy zasnąć jednak to nie koniec. Otóż około godziny 23 pod naszym pokojem zaczyna grać ogłuszająca muzyka.
Jak się okazało w niewielkim pomieszczeniu pod nami ktoś otworzył dyskotekę. Co ciekawe, po zamknięciu szczelnie okien, ilość decybeli nie zmniejszyła się ani trochę. Zasnęliśmy koło 4-tej nad ranem, dopiero po zakończeniu imprezy.
Rano, niewyspani udaliśmy się na śniadanie. Śniadanko było pyszne, przez co Lilce znacznie poprawił się humor. Mnie czekała jeszcze batalia o lepszy pokój. Ustaliliśmy, że towarzystwo uda się na plażę, a ja załatwię sprawę zakwaterowania.
W recepcji udało mi się natychmiast porozmawiać z szefem, który po wysłuchaniu mnie obiecał, że pokój nam wymieni tylko musi poczekać na koniec doby hotelowej czyli do 12-tej. Umówiłem się, że zjawię się w recepcji o 12:30. Aby o mnie nie zapomniał zostawiłem mu 10$.
Dla Tunezyjczyków upływający czas chyba nie istnieje, nigdzie się nie spieszą, a zegarki to noszą tylko dla ozdoby. Trzeba się uzbroić w cierpliwość, nie ma sensu się denerwować bo i tak to nic nie da.
No i zaczęły się moje wycieczki plaża-recepcja, recepcja-plaża. Za każdym razem miałem przyjść za pół godziny. :) Za trzecim czy czwartym razem zahaczyłem o bar na plaży. Małe piwko wpłynęło na mnie kojąco. W końcu około 17-tej, szef recepcji ogłosił, że ma dla nas wspaniały pokój. Pokój okazał się jeszcze mniejszym niż ten, który dostaliśmy, z małymi oknami i bez balkonu, za to z widokiem na sąsiedni hotel w budowie.
Powiedziałem mu, że nie wezmę tego pokoju, że w katalogu stoi jak byk napisane, że pokoje mają balkony i widok boczny na morze. I tak zwiedziliśmy sobie wraz z panem kierownikiem jeszcze trzy pokoje. Trochę się rozochociłem w tym przebieraniu i wybrzydzaniu, ale opłaciło się. Piąty pokój był naprawdę przestronny z olbrzymim taraso-balkonem, z pięknym widokiem na morze. Kosztowało mnie to 1 piwo, 5 godzin chodzenia w tę i z powrotem i 10 dolarów, ale warto było. Lila i reszta towarzystwa wypoczywała w tym czasie na plaży, ja trochę się poruszałem i pogadałem no i zwiedziłem prawie cały hotel.
Na poniższym filmie można obejrzeć pokój, a właściwie apartament nr 5004, ten wywalczony:). Niestety nie mam dla porównania zdjęć ani filmu z pierwszego, feralnego pokoju.
Apartament nr 5004 w hotelu Le Monaco

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz